Recenzje
Dom Literatury w Łodzi
Wczorajszy spektakl Maria S - spektakl w ramach Letniej Sceny 2017 zrobił na naszej publiczności ogromne wrażenie! Brawa dla Eweliny Ciszewskiej z Teatru Sztuk, a „Marię S.” recenzuje dla Was Aleksandra Ciarkowska
„Jedna siedzi w muzeum i pilnuje, druga jest pilnowana, a trzecia pilnuje tej, która pilnuje”.
Bohaterka sztuki „Maria S.” – nomen omen Marysia – strzeże eksponatu, sukni Marii Stuart. W pracy, oprócz wspomnienia XVI-wiecznej szkockiej królowej, towarzyszy Marysi jej matka. Dokładnie rzecz ujmując, głos matki, wydobywający się z telefonu komórkowego. A Marysia ucieka przed nadmiarem „troski i matczynej miłości” w… historię. Jej wehikułem czasu staje się suknia, kostium, należący kiedyś do innej kobiety, ściętej królowej Szkotów. Marysia, Matka, Maria Stuart – trzy kobiety łączy dziwna więź zbudowana na strachu, uzależnieniu i różnych odcieniach kobiecości. Czym jest władza a czym wolność? Czy mając władzę, można nie być w żadnym stopniu wolną, a pozorna wolność czasem kryje emocjonalnie zniewolenie? Dokąd zaprowadzi bohaterki ta dziwna, baśniowa podróż? To już każdy widz musi odkryć na własną rękę. Monodram Eweliny Ciszewskiej, pomysłodawczyni i współtwórczyni Teatru Sztuk, to opowieść o toksycznej relacji między matką i córką, a także o stłumionej kobiecości, która rozpaczliwie szuka drogi spełnienia. Podziw wzbudza oprawa wizualna spektaklu. Kostium, w którym ukrywa się bohaterka zachwyca precyzją i dbałością wykonania. Zainteresowani widzowie mogli po zakończeniu spektaklu zajrzeć za „kulisy” i samodzielnie spróbować odkryć wszystkie tajemnice sukni Marii Stuart, która skonstruowana została jak precyzyjnie zaprojektowana scenografia. Można w niej tańczyć, kąpać się, kochać, a wreszcie... zostać ściętą. Nie sposób zapomnieć zachwycającej gry Eweliny Ciszewskiej, która z wprawą balansuje na granicy powagi i szaleństwa. Jestem pewna, że niejedna kobieta, siedząca na widowni, mogła odnaleźć w tej kreacji odbicie własnych doświadczeń.
Czy jedna osoba na scenie jest w stanie zahipnotyzować widownię? Ewelina Ciszewska potrafi to z całą pewnością!
Dom Literatury w Łodzi
Tym razem mamy recenzję podwójna, bo i autorstwa Karoliny Nawrotkiewicz
Wszyscy znamy historię Demeter i jej córki Persefony. Mit uwydatnia niepowtarzalny charakter relacji matki z dzieckiem. Jednym z najczęściej pojawiających się archetypów matki w kulturze jest obraz matki kochającej, oddanej, zdolnej do poświęcenia. A jak wygląda relacja między Marysią, bohaterką „Marii S.’’ a jej matką?
Akcja rozgrywa się w muzeum, w którym Marysia pilnuje ekspozycji: sukni Marii Stuart. Rozdrażniona telefonami nadopiekuńczej matki, wciela się w postać królowej Szkotów, zakłada jej kostium. Ze spokojnej dziewczyny, bohaterka zmienia się we władczą, samoświadomą królową Szkocji: wydaje rozkazy, kocha się ( z mężem i z kochankami), tańczy na balu. Fantazje Marysi przerywane są kolejnymi telefonami od kontrolującej ją matki. Toksyczna relacja z manipulującą rodzicielką staje się dla bohaterki nie do zniesienia, dlatego próbuje się zbuntować (choć jednocześnie sprawia jej to ból, bo wie, jak mocno rani matkę). Kulminacyjny moment spektaklu - dekapitacja Marii Stuart - ma znaczenie symboliczne. Ponoć kat, który dokonywał egzekucji, musiał trzykrotnie uderzyć toporem w szyję, zanim ta oddzieliła się od reszty ciała. Może w ten sposób należy interpretować próbę odtrącenia matki? Więzi nie zostały zerwane od razu i nie wiadomo, czy kiedykolwiek zostaną zerwane. Ogromna suknia, będąca rekwizytem pełniącym rozmaite funkcje: sceny dla tańczących nóg, szafotu, brzucha matki to pełnoprawna bohaterka sztuki. Nie sposób ocenić kreatywności reżyserki (Eweliny Ciszewskiej), która stworzyła konstrukcję, umożliwiającą wykorzystanie jej na wiele sposobów w zależności od kontekstu. Dla urozmaicenia spektaklu aktorka wykorzystała techniki pantomimiczne.
Efekt? Powalający.
KALEJDOSKOP KULTURALNY REGIONU ŁÓDZKIEGO
"Gdy Bóg stworzył… śmiech"
Katarzyna Mańko
http://www.e-kalejdoskop.pl/teatr-a214/gdy-bog-stworzyl-smiech-r5613[2017-09-06 22:59:27]
"Kolejnym zachwycającym spektaklem była "Maria S." Teatru Sztuk z Oleśnicy, w którym postawiono na zabawę formą. Na scenie znajdowała się ogromna suknia należąca do kontrowersyjnej szkockiej królowej Marii Stuart, którą przymierza skromna pracowniczka muzeum - Marysia. Przy pomocy królewskiej sukni bohaterka mogła na chwilę stać się piękną, niezależną i pożądaną kobietą, którą chciałaby być w rzeczywistości. Spektakl obnaża także mroczne strony życia królowej, bowiem ta była osaczana i stale kontrolowana ze względu na swoją katolicką wiarę czy nonszalancki styl życia. Z podobnymi demonami musi się mierzyć Marysia, która jest stale kontrolowana przez matkę. Scena ścięcia głowy Stuart może oznaczać także przegraną walkę Marysi o odzyskanie kontroli nad swoim życiem. W monodramie Eweliny Ciszewskiej królewska suknia to wehikuł czasu, ale też wielofunkcyjny rekwizyt, który świetnie został wykorzystany na scenie. Aktorka płynnie przechodziła z jednej odgrywanej roli w drugą. Świadomość formy, konsekwencja w budowaniu postaci scenicznej, kreatywne wykorzystanie rekwizytu i przestrzeni przyniosły Ewelinie Ciszewskiej nagrodę aktorską w wysokości dwóch tysięcy złotych XIX Przeglądu Małych Form Teatralnych „Letnia scena 2017”.
e-teatr
"Pierwsza rocznica otwarcia - 19 Festiwal Szekspirowski"
Krzysztof Stopczyk
21-09-2015
Odrębne omówienie należy się Teatrowi Sztuk / NAWA św. Jerzego w Oleśnicy i jego projektowi: "Sekrety Szekspira. Fotoplastikon Obiekt 004" wg pomysłu Roberta Balińskiego, w reż. Eweliny Ciszewskiej, składającemu się z czterech epizodów granych po jednym, przez cztery kolejne dni. Już sam pomysł na scenografię był intrygujący. Na świeżym powietrzu ustawiony jest wysoki czworobok z białego materiału, ze szczeliną biegnącą dookoła. I właśnie przez tę kilkudziesięciocentymetrową szczelinę widzowie oglądają to, co dzieje się wewnątrz czworoboku. A dzieje się bardzo dużo, ale w sposób bardzo specyficzny. Co wieczór dwójka aktorów: Ewelina Ciszewska (reżyserka) i Krzysztof Roszko (uczeń Tomaszewskiego) przedstawiała sceny inspirowane "Snem nocy letniej". Tyle, że przez cztery wieczory nie padło ani jedno słowo, ponieważ była to pantomima, a dwójka mimów gra fenomenalnie oddając wszystkie emocje bez ani jedno dźwięku.
DZIENNIK TEATRALNY
Bluźnierczy Szekspir górą
http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/bluznierczy-szekspir-gora.html[2017-01-21 15:27:07]
Katarzyna Wysocka, Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska online
14 sierpnia 2015
Bluźnierczy Szekspir górą
19. Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski w Gdańsku Festiwal potwierdził miejsce przedsięwzięcia firmowanego przez Teatr Szekspirowski w hierarchii wydarzeń ponadjednostkowych. To najlepszy festiwal kultury wysokiej na Pomorzu, z różnorodną i ambitną propozycją działań towarzyszących prezentacjom scenicznym.
"Problemy z offem
Przez wielu widzów off na Szekspirowskim jest odbierany deprecjonująco. "To się nadaje do offu" - takie określenie po obejrzeniu spektaklu w przeglądzie głównym jest zarazem oceną wartości prezentacji. Przy takim podejściu co najmniej dwa spektakle powinny wylądować w offie, robiąc miejsce dwóm najlepszym prezentacjom "offowym". Zaprezentowany w Gdańsku off, mimo iż był różnorodny, należałoby rozumieć jako prezentację po prostu - osób i grup, które aspirowały do nurtu. Szkoda, że zabrakło zespołów zagranicznych, szkoda, że w produkcjach offowych tak mało zobaczyliśmy zawodowych aktorów i prawdziwych performerów. Na tle tegorocznego SzekspirOFFa wyróżnia się Teatr Amareya, rozpoznawalny jako teatr poszukujący, odważny, łamiący przyzwyczajenia widzów, mocujący się ze skostniałą tradycją. Na drugim biegunie estetycznym znajduje się drugi z najlepszych spektakli. Teatr Sztuk / NAWA św. Jerzego w Oleśnicy i ich "Fotoplastikon 004" również zasługuje na miano udanej prowokacji. No bo przecież off ma być niewygodny, brudny, kapryśny, chwilowy, ale jednocześnie inspirujący. I przy okazji, jak na każdym festiwalu, ważne, że offowy przegląd dla twórców był okazją do spotkania z publicznością, i w swoim gronie, że koresponduje z edukacyjną misją Festiwalu Szekspirowskiego. Mimo wszystko z niedosytem czekamy na przyszłoroczną, rozszalałą, Szekspirowską burzę offowych pomysłów. Koncepcja, selekcja, poziom artystyczny w przyszłym roku - niezbędne."
TEATR DLA WAS artykuł pt."SZEKSPIROFFSKA PRZYSTAWKA"
AUTOR: Małgorzata Bierejszyk
11.08.2015; http://www.teatrdlawas.pl/artykuly/666-szekspiroffska-przystawka[2017-01-21 15:28:18]
"Pięknie
Teatr Sztuk NAWA św. Jerzego w Oleśnicy zaprezentował czteroodcinkowe „Sekrety Szekspira. Fotoplastikon 004”. Był to wysmakowany estetycznie występ dwojga aktorów: Eweliny Ciszewskiej i Krzysztofa Roszko, w reżyserii Eweliny Ciszewskiej,zrealizowany według pomysłu Roberta Balińskiego. Twórcy, zainspirowani scenami ze „Snu nocy letniej” Szekspira przedstawilifestiwalowej publiczności ruchome obrazy. Pantomimę zamknięto w białym prostopadłościanie, wokół którego siedzieli i stali widzowie. Do środka można było zaglądać przez poziome prześwity. Widzowie podglądali aktorów, widzieli również twarze widzów siedzących naprzeciw. Forma „serialu” została do tego spektaklu celnie dobrana. Aktorom udało się rozłożyć ładunek emocjonalny swego przekazu, a ograniczenie i jasne oświetlenie przestrzeni ułatwiało widzom skupienie się na najdrobniejszych gestach. „Fotoplastikon 004” wydaje się dopracowaną, skończoną wypowiedzią artystyczną, czym wyróżniał się na tle innych offowych propozycji. Możliwość patrzenia aktorom w oczy, a były to oczy wyrażające wyjątkowo dużo, przełamywała typowy teatralny dystans. Trzy pierwsze odcinki zaprezentowano na dziedzińcu Teatru Szekspirowskiego, gdzie każdy widz miał zapewniony ten bliski kontakt z aktorem. Ostatnia, czwarta część, została pokazana na ulicy Długiej, przed Teatrem w Oknie, w miejscu głośnym, pełnym spacerujących turystów. Ta część przyciągnęła tłumy i była piękną kulminacją. Już nie sama miłość – treścią stałą się również walka, rozumiana jako wzajemne przyciąganie się i odpychanie. Umalowane twarze artystów, gustowne,flirtujące z epoką elżbietańską kostiumy, elementy wideo, a przede wszystkim żywa, idealnie dopasowana do klimatu całości muzyka Marcina Krzyżanowskiego, którą wykonywał na elektrycznej wiolonczeli, sprawiły, że widzowie czuli się, jakby otrzymali z okazji festiwalu przepiękny prezent. Był to najchętniej komentowany spektakl w prywatnych rozmowach bywalców SzekspirOFF."
DZIENNIK TEATRALNY
artykuł pt.:"Skupić się na sensach, znaczeniach, emocjach, zagrać wyobraźnią...."
Anna Rzepa-Wertmann
6 sierpnia 2015:
http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/skupic-sie-na-sensach-znaczeniach-emocjach-zagrac-wyobraznia.html[2017-01-21 15:27:42]
"Potem nagle, 4 sierpnia o 9 wieczorem stały Mikołajki i dostałam w prezencie niespodziankę (nie ja jedna zresztą!)... Otóż podreptałam na wewnętrzny dziedziniec Teatru Szekspirowskiego , usiadłam na wskazanym wygodnym krzesełku i czekałam... Zwykle jest scena, teraz stanął biały namiot fotoplasticonu, podświetlony od wewnątrz. Pośrodku pojawiły się dwie sylwetki (Ona i On) w marynarkach, wełnianych czapkach, getrach, z ubielonymi twarzami mimów – no i się zaczęło! Najlepsze w pantomimie jest to, że gesty zastępują słowa, a dużo pełniej i dokładniej emulują przez wrażliwość widzów emocje, uczucia, sensy. Wczoraj widziałam pierwszy odcinek „Sekretów Szekspira.Fotoplastikon 004" , zaraz ruszam na część wtórą. Proszę, nie przegapcie Teatru Sztuk/ NAWA św. Jerzego w Oleśnicy: Ewelinę Ciszewską i Krzysztofa Roszko należy wspierać mentalnie, oglądać i podziwiać; są naprawdę wyjątkowi!"
AKT 1925
RECENZJA: tekst Agnieszka Warchulińska / opublikowano: 2012-11-20 przez ldk
Czy można opowiedzieć o samotności człowieka w systemie totalitarnym bez użycia słów, opierając się tylko na geście i ruchu czy na grze świateł i nastroju? Teatr Sztuk z Wrocławia udowodnił, że sugestywna proza świetnie wypada także w formie wizualnego znaku. W ramach 35 Łódzkich Spotkań Teatralnych w Piotrkowie został zaprezentowany spektakl „Akt 1925”.
FRANZ KAFKA BEZ SŁÓW W PIOTRKOWIE
W minioną sobotę, 17 listopada, na scenie Miejskiego Ośrodka Kultury wystąpił wrocławski Teatr Sztuk ze spektaklem „Akt 1925”. Ta sceniczna prezentacja odbyła się w ramach pokazów 35 festiwalu Łódzkie Spotkania Teatralne, który to festiwal, w tegorocznej edycji, odbywa się na terenie całego regionu. I po raz kolejny organizator festiwalu, Łódzki Dom Kultury, udowodnił że zadbał o repertuar z najwyższej półki. Premiera spektaklu „Akt 1925” odbyła się podczas Międzynarodowego Festiwalu SKENA UP w Kosovie, w grudniu 2010 roku, gdzie zdobył on zarówno Grand Prix Festiwalu, jak i nagrodę za reżyserię.
„Akt 1925” to poruszająca i zaskakująca konwencją opowieść o samotności jednostki w systemie i jego odpowiedzialności w świecie, który jest światem totalitarnym. To również próba odpowiedzi na pytania: czy jest na Ziemi takie miejsce, gdzie człowiek może się schować i nie czuć zbrukanym przez system, w którym żyje oraz, jaka jest sprawczość jednostki, czyli na ile człowiek ma zdolność wpływać na to, co się z nim tak naprawdę dzieje. Całość powstała na podstawie słynnego „Procesu” Franza Kafki. I jak przystało na tę prozę nie brakuje tu kwestii absurdu samo uwikłania człowieka w totalitaryzm, bowiem im bardziej główny bohater, Józef K., próbuje dostosować się do trybów systemu tym bardziej się w niego wplątuje. Walka o sobie okazuje się rozwiązaniem połowicznym, bo koniec oznacza początek, ponowne uruchomienie trybów bezlitosnej machiny, a to z kolei nie napawa optymizmem. Ten tekst dotyczy nas w wielu wymiarach i wciąż jest bardzo aktualny. Takie było też nasze odczucie po tym, jak ponownie, po wielu latach przerwy go przeczytaliśmy, bo czytaliśmy go dawno temu, będąc jeszcze w szkole – mówił podczas spotkania z publicznością Robert Baliński, współreżyser przedstawienia. To, co nas zafrapowało w tekście Kafki to ludzka wrażliwość – powiedziała po spektaklu Ewelina Ciszewska, drugi reżyser. Na ile jest ona podatna na sugestie, na ile człowiek jest słabą jednostką, i jak bardzo można go zmanipulować. Dlatego też postanowiliśmy chwycić tekst „Procesu”, tak barwnie napisany, i przełożyć go na język gestu i ruchu. Właśnie wspomniany gest i ruch jest tą konwencją, którą spektakl Teatru Sztuk zaskakuje. W przedstawieniu nie pada niemalże ani jedno słowo, w zamian widz otrzymuje aktorską ekspresję wyrażoną ruchem, pantomimą i tańcem, którą dopełnia muzyka autorstwa Włodzimierza Kiniorskiego. Bo to, co między słowem a słowem, ta przestrzeń, która się wyłania, jest tak atrakcyjna, że chcieliśmy ją wypełnić. Wyobrażaliśmy sobie jak można ten barwny język Kafki przełożyć na ruch i gest. Na szczęście szukać nie musieliśmy daleko, bowiem ruch to jest nasz środek wyrazu, są przecież wśród nas mimowie, akrobaci, aktorzy-lalkarze, więc postanowiliśmy wykorzystać to, co potrafimy robić najlepiej. Przekazać Kafkę za pomocą ciała, gestu, chwilami nawet mimiki. Chcieliśmy pokazać sens tej prozy czytelnie, żeby gest pomimo całej swej sztuczności był jak najbardziej prawdziwy – powiedziała Ewelina Ciszewska. Tytuł spektaklu „Akt 1925” nie jest przypadkowy. Słowo akt możemy tu interpretować w dwojaki sposób. Oba świetnie oddają treść przedstawienia, bowiem z jednej strony akt to czynność nadania czegoś, zainicjowania czy rozpoczęcia procesu, uznania czyjejś winy lub niewinności, z drugiej zaś moment odsłonięcia się, ukazania swej nagości, kruchości. Jedno słowo łączy dwie czynności: opresyjność i ukazanie własnej bezbronności.
Przedstawienie wspólnie wyreżyserowali: Ewelina Ciszewska i Robert Baliński. Na piotrkowskiej scenie wystąpili: Johannes Stubenvoll, Barbara Chodorowicz, Anna Makowska-Kowalczyk, Łukasz Batko, Barbara Chodorowicz, Ewelina Ciszewska, Michał Sabat.
Kolejna odsłona 35 Łódzkich Spotkań Teatralnych odbędzie się 30 listopada w Skierniewicach. Festiwal zakończy się 8 grudnia, dwoma spektaklami w Łodzi.
TEATRAKCJE
Agata Skrzypek: Lalka Też Człowiek vol. 2
17 listopada 2012
Relacja z drugiego dnia Festiwalu Teatru Lalek i Animacji Filmowej dla Dorosłych.
Po wczorajszym powiewie skandynawskiego humoru i orientalnego symbolizmu, dziś w repertuarze festiwalu zagościły dwa polskie spektakle – Maria S. oraz Don Juan, czyli…Diametralnie różne gatunkowo – współczesny dramat i wpisana w kanwę legendy o włoskim szlachcicu komedia, całkowicie odmiennie realizujące pojęcie „teatru lalek”, lecz reprezentujące podobny i (bynajmniej nie faworyzując rodzimej twórczości) wysoki poziom. Maria S. to monodram w wykonaniu Eweliny Ciszewskiej, która jest zarazem autorką scenariusza i reżyserem. Historia rozgrywa się w dwóch płaszczyznach – Marysia pracuje w muzeum, jej uwadze powierzono suknię Marii Stuart. Całe życie dziewczyny kontrolowane jest, głównie telefonicznie, przez matkę, z którą łączy ją mocna, lecz wyniszczająca więź. Jednocześnie Marysia wciela się w postać nieszczęśliwej królowej Szkotów, ubierając, a raczej „wchodząc” w jej suknię. Wydaje rozkazy, sprzeciwia się reformacji, tańczy na balu, oddaje się mężowi, zdradza go z kochankiem, wreszcie tropi szpiegów, którzy przechwycają jej listy. Raz po raz fantasmagorię Marysi przerywa telefon od nadopiekuńczej matki, która głośno skarży się,jak bardzo rani ją obojętność córki, dla której poświęciła całe swoje życie. Dziewczyna buntujesię, choć odtrącanie matki sprawia jej ból. W kulminacyjnym momencie losy trzech kobiet łączy tragedia, śmierć, definitywne zerwanie więzi… Lecz czy na pewno? Prostą sprawą jest skrócenie o głowę, jednakże czy tak samo można potraktować relacje międzyludzkie? Maria Stuart otrzymała trzy ciosy topora w kark, nim kat dokonał dzieła. Podobna rzecz dzieje się między Marysią a jej matką – nic nie zostaje zerwane od razu, a to, czego byliśmy świadkami, okazało się tylko nieudaną próbą. Na pierwszy plan w spektaklu wysuwa się gigantyczna suknia, suknia-namiot, suknia–schron, monumentalna balowa kreacja dopełniona peruką z rudych włosów, podtrzymywanych białym kornetem. Ewelina Ciszewska ogrywa ją na rozmaite sposoby, wykorzystując możliwości konstrukcji. Wykonaniem sukni zajęli się Teresa Mak, Ilona Szurkowska, Jerzy Makowski i Leszek Nowak.
Maria S. jest gratką dla miłośników dobrego aktorstwa. Wbrew pozorom, spotyka się sporo amatorów teatru, dla których wyznacznikiem udanego przedstawienia jest kompozycja muzyczna, elementy scenografii czy zaskakująca puenta, a miernym odtwórcom ról potrafią wiele wybaczyć. W tym przypadku nie ma możliwości, by nie zachwycić się kreatywnością i umiejętnościami Eweliny Ciszewskiej. W swojej roli płynnie, na oczach widzów, przechodzi z jednej postaci w drugą. Wykorzystuje techniki pantomimiczne, a prawdziwa magia zaczyna się w momencie, gdy wykonuje etiudę dwóch rozmawiających dłoni. To popis świetnego warsztatu i intuicji – Ciszewska wykonuje ten dialog z głową ukrytą w konstrukcji sukni, a więc cały efekt uzyskuje dzięki odpowiedniemu wyczuciu swojego ciała. Żadna część spektaklu nie męczy dłużyzną, zbudowany punktowym światłem nastrój przez cały utrzymuje napięcie emocji. Choć blisko mu do kreowania melodramatu, nie przekracza jego granicy. Mądrze postawione pytanie „Po co?” tłumaczy każdy element gry. Przedstawienie harmonijnie łączy w sobie szereg form teatralnych, na których rozmaite wykorzystanie stawia Teatr Sztuk z Wrocławia. Jest to instytucja zrzeszająca ludzi z całego świata, zafascynowanych wszelakimi rozwiązaniami teatralnymi, tworzących nowy język sztuki i przeprowadzających eksperymenty formy w postaci performance’ów. Maria S. jest efektem fuzji choreografii, pantomimy i aktorstwa dramatycznego, a jako monodram pozostawia wykonawcy pole do popisu. W tym wypadku zostało całkowicie wykorzystane.